Pobrykać jak baranek

z Brak komentarzy

W chrześcijaństwie jednym z przewodnich motywów jest  relacja owiec z pasterzem.  Kiedyś się zastanawiałem dlaczego tak się dzieje, jednak ktoś wytłumaczył mi dlaczego tak jest. Otóż naród wybrany przez Boga, Izrael ze swojej istoty był ludem koczującym, wędrownym i pasterskim. Więc ten element pojawia się już na kartach Biblii w Starym Testamencie. Pewnie większość z nas miała okazję przeczytać lub usłyszeć Psalm 23 zaczynający się od słów: „Pan jest pasterzem moim….” W taki sposób Bóg lepiej docierał do swojego ludu.. W Nowym Testamencie wielokrotnie na tej metaforze swoje nauczanie budował Jezus. Pojawia się: Doby Pasterz, owce, owczarnia, zagubiona owca i wiele innych.

Mój baranek

Kilka tygodni temu pod wpływem czytania Biblii pojawił się w mojej głowie obraz baranka. Baranek był raczej młody, było w nim niesamowicie wiele radości. Znajdował się na pięknym pastwisku z zielona, pachnąca trawą. Było to absolutnie wyjątkowe miejsce pełne miłości, akceptacji i zrozumienia.

Obraz baranka był tak silny w mojej głowie że zacząłem się zastanawiać co mógłby dla mnie znaczyć? Gdzieś w głębi serca zapragnąłem być takim barankiem, wolnym, radosnym, szczęśliwym i brykającym. Czułem że to moje powołanie, że do tego zostałem stworzony a jednak coś w moim życiu poszło nie tak.

Coś poszło nie tak

Myślę że życie od momentu naszego urodzenia, poprzez dzieciństwo, młodość a później poprzez różnego rodzaju doświadczenia może odebrać nam radość, miłość a czasem nawet nadzieję, do której zostaliśmy powołani. Czasem to kwestia jakiś deficytów w dzieciństwie, rodziny, brak autentyczności w relacjach, brak okazywania sobie wzajemne miłości, tajemnice i niedopowiedzenia w naszych domach. Potem życie dorosłe, powodzenia lub nie powodzenia, poszukiwanie celu albo trudności w jego odnalezieniu. To wszystko sprawia że ten mały brykający baranek zostaje zepchnięty gdzieś daleko tak, że przestajemy mieć do niego dostęp. Przestaje on być źródłem naszej radości i energii. Tęsknimy za nim ale z czasem, kiedy ciągle go nie ma uczymy się żyć bez niego…

Poszukiwanie

Trudno znaleźć coś czego już nie pamiętasz, nie wiesz jak wygląda. Czasem coś ci może przypomina o jego istnieniu ale potem zaraz znika. Zobaczyłem, że jest tak wiele bólu w moim życiu, bólu gdzieś wewnątrz mnie, który się już zadomowił i stał się niemalże moja druga naturą. Często zastanawiałem się jak nadrobić to czego nie mam i może już nigdy po ludzku nie będę miał. Utracone szanse, miłość do samego siebie, akceptacja. Tęsknota za barankiem była tak wielka, że zacząłem się zastanawiać co mógłbym z nią zrobić? Co mógłbym zrobić ja i co mógłby zrobić taki baranek, który byłby w takim trudnym położeniu. Zobaczyłem że nadzieja dla baranka jest tylko jedna… pasterz. Odnalezienie pasterza gwarantuję najpierw odbudowanie poczucia bezpieczeństwa a potem powrót do pełni radości. Przeniosłem sobie to na moje życie i zobaczyłem że jak tez potrzebuję kogoś, kto będzie wstanie zaopiekować się wszystkim tym ,co pokiereszowane, roztargane w moim życiu. Wszystkim tym, czego u mnie zabrakło i już po ludzku nie da się tego nadrobić. To rozważanie przyprowadziłem mnie do Boga Ojca, którego poczułem niemal fizycznie jak mnie obejmuje i przytula tak mocno do siebie i rozpoczyna proces leczenia moich ran. To rozważanie przyprowadziło mnie tez do Jezusa – dobrego pasterza, który bierze mnie na swoje kolana, pozwala odpocząć i poczuć się bezpiecznie. Absolutnie wyjątkowe uczucie, niepowtarzalne, budzące najpierw głęboki wewnętrzny spokój a potem budzącą się nadzieja. Absolutny brak pospiechu. On trzyma mnie na swoich kolanach tak długo, jak tego potrzebuje. Dopiero wtedy, kiedy to zrobi zaczynam się rozglądać i patrzeć na nowo na otaczający mnie świat. Radość się budzi poprzez obserwacje tego, co w około, zauważania, dotykania, czucia, zaczynam powoli podnosić głowę. Pasterz widzi że to moment, kiedy może mnie postawić na trawie, pozwolić wrócić do życia jednocześnie cały czas będąc obok. Powoli stawiam kroki, najpierw trochę niepewnie ale kiedy zaważam że idę to zaczynam przyspieszać. Widzę wielkie pastwisko, przestrzeń, na której mogę zrobić absolutnie wszystko… trochę nie wierzę… ale przecież jest i mogę zacząć brykać…

Moja historia

Miejsce, w którym jestem to wynik wielu lat pracy nad sobą, swoimi emocjami. Za mną tez czteroletnia terapia, doświadczenie kierownictwa duchowego i praktyki modlitwy i medytacji.  Myślę jednak że cały ten ostatni czas mojego życia był przygotowaniem do tego doświadczenia „baranka”, doświadczenia swoistego zmartwychwstania i powracania do życia.

Taki jest kawałek mojej historii historii, która się zmienia i zaczyna być w niej więcej nadziei niż kiedykolwiek wcześniej… Napisałem by podzielić się z Tobą kawałkiem siebie bo być może tego potrzebujesz….

Obserwuj Tomasz Janik:

Ostatnie wpisy od

Zostaw komentarz